Jest wieczór. Środek lata. Ty i twoi bracia jesteście już przygotowani na pierwsze polowanie. Matka woła was byście wyszli z legowiska pod rozłożystym dębem, gdzie się przenieśliście z nory.
Robi się zoraz ciemniej. Słaby wiatr wieje od południa. Matka ustawia się pod wiatr i węszy. Rusza pod wiatr stara się złapać jakiś trop. Twoi bracia idą cichutko za nią.
Idziecie tak za nią jakieś 10 minut. Co chwila sprawdzacie skąd wieje wiatr i ustawiacie się tak,żeby zając was nie wywęszył. Idziecie bardzo cichutko uważając na każdą gałązkę. Nagle matka staje. Nastawia uszy.
matka popsikuje cichutko... dostrzegła zająca. Zwierzę jest ranne, czujecie krew. To będzie łatwy łup. Matka stoi i węszy. Bracia już nie mogą się doczekać ataku.
Matka zaczyna biec. Zając przeraził się. Zaczyna uciekać. Matka jednak bardzo szybko go dogania, bo zając kuleje. Lisica rani go kark, nie dobija go jednak, czeka na was.