Zbudziło cię słoneczne światło, które nachalnie wdarło się przez okno do twojego pokoju. Na biurku stoją dwie wody mineralne, a na jednej z butelek idzie mała biedronka. Wspięła się na zakrętkę, aby wygrzewać się w promieniach słońca. Słyszysz szum i gwar dobiegający z kuchni i innych pomieszczeń. Dziś jest pierwszy lipiec, a więc dzień w którym wszyscy wyjeżdżają nad jezioro oprócz ciebie. Jedzie nawet twój pies, gdyż nie mógłby zostać w domu sam. Patrzy teraz na ciebie z radością merdając ogonem, cieszy się, że wreszcie raczyłaś otworzyć oczy. Nagle do twojego pokoju wchodzi twoja rodzicielka i mówi:
- O, już nie śpisz. Pamiętasz co masz sobie wziąć? Na barku zostawiam ci pieniądze na bilet i własne wydatki. Sto złotych ci starczy? Słyszysz mnie?
Twoja rodzina wraca do domu za równy miesiąc, ty zaś 5 lipca masz „wyjechać” na obóz garncarski. Podczas, gdy wszyscy będą nad jeziorem ty wcale nie zamierzasz być na obozie. Zostajesz w mieście, taki jest twój plan. Zamyśliłaś się, a twoja mama nadal czeka na odpowiedź, która popłynie z twych ust. Kanarki stojące w klatce na półce z uwagą was obserwują i jakby też czekały, aż coś powiesz.
Offline
Podnoszę się. Głaskam psa, spoglądam na kanarki. Mówię zaspanym głosem.
-Tak, tak pamietam... czy pierwszy raz gdzieś wyjeżdzam??? E... wiesz mamo...obawiam się,że moze mi nie starczyć...
Wstaję z łóżka. Wyglądam przez okno, patrzę na termometr za oknem. Potem sięgam po ziarno kanarków i karmie je.
Offline
Miałaś już karmić kanarki, ale niestety gdy zajrzałaś do pojemnika z ziarnem okazało się być puste. Moli zaczęła wariować po całym pokoju gryząć jakąś szmatkę. Termometr za onem wyraźnie wskazuje +20*. Zapowiada się słoneczny dzień.
- Nie wystarczy ci? Przecież będziesz miała tam wyzywienie... kupisz sobie jakieś pamiątki. A wszystkie pieniądze, które miałas wpłacić na obóz wpłaciłas? Czy coś ci zostało? Przyznaj się... - powiedziała mama, by po chwili znów zacząć - zostaw gdzieś na widoku żarcie dla zwierząt, żeby ciocia Jola wiedziała, gdzie jest. Bedzie przychodzic tylko raz dziennie... Ma klucze. Chyba nic sie nie stanie twoim podopiecznym? - skończyła, a w jej złowach słychać było zaniepokojenie
Offline
Poczułam ciepło wewnątrz ciała... tak jak przed niektórymi sprawdzianami... wystraszyłam się... jak unikać cioci?Ale wszystko było przemyślane... dobrze uknuty plan musiał sie powieść.
-y..tak, oczywiście, że tak. Zapłaciłam, nic mi przeciez nie zostało. Okej niech Ci będzie wystarczy mi to 100zł- przerywam, gdyż zauwazyłam biedronkę łażącą po butelce. Biorę ją na rękę i wypuszczam przez okno. - Idę zaraz kupić karmę dla kanarków... - spoglądam na zegarek- o kurcze chyba jeszcze zoolog nie otwarty. Ale pójdę oczywiście.
Podchodze do akwarium włączam światło, karmię ryby... rozglądam się po pokoju. Szukam mojej koszulki z wilkiem.
-Tez się martwię o resztę zwierzat, ale myśle, że jeśli ciocia Jola się zaoferowała to przecież będzie przychodzić. Komu jak komu, ale jej możne zaufać nie?
Offline
- Można, jak najbardziej. Ale raz na dzień im wystarczy? - zapytała z niepokojem twa mama
Nagle rozległ się głos wołający ją. Wyszła z pokoju. Dostrzegłaś koszulkę z wilkiem leżącą niedbale w kącie przy szafie na krześle. Za oknem słyszalne jest krakanie lecącej pary gawronów i miałczenie kota. Moli z zainteresowaniem zerknęła przez okno.
Offline
Znajdujesz swoje spodnie, skarpety i inne takie tam. Do pokoju wchodzi Sylwia i mówi:
- O wstałaś już słonko. Nie musisz wychodzić z Moli bo już z nią byłam, a w ogóle zaraz jedziemy. Nie widziałaś mojej pomatki do ust?
Offline
Usmiecham się
- Tak widziałam, chyba leży na biórku,zobacz. Ej to weź tam opiekuj się Molką dobrze, okej? I chodź z nia na dłuugie spacery, jak reszta nie będzie chciała, i nie dawajcie jej zbyt dużo słodych, i broń boże czekolady!
Patrzę na zegarek.
Offline
-Ej, przecież wiem jak z nią nie postępować. Przywieź z tego obozu jakieś garczki. Tylko takie fajne mają być - mówi twoja siostra podnosząc pomatkę z biurka
Wychodzi. Na zegarku czerwone litery wyświetlają godzinę 7:33
Offline
Teraz jeszcze bardziej zaczynam się stresować czy ten pomysł wypali. Czy nie wyda się Hm garnek moge gdzieś kupic... trudno.
- W zasadzie to gdzie wy jedziecie? Na mazury? Tak?
Stoję chwilę w pokoju i idę zrobić sobie coś do żarcia.
Offline
Nikt ci nie odpowiedział, bo nikt cię nie usłyszał. Będziesz miała luz, bo Sylwia zabiera komórkę, choć mama długo walczyła, aby pozostawiła ją tobie. Na korytarzu stoi dużo torb. Zrobiłaś se coś do żarcia, a wszyscy już wychodzą. Tata mówi:
-A gdzie jest Moli???
Offline