Jest wilgotny, ale ciepły dzień. Gęsta mgła otacza torfowisko niczym wielka zasłona, chroniąca przed oczyma innych mieszkańców okolicy. Po nadgniłym pniu przeszła odważna mysz by ucztować w resztkach wilczego posiłku. Szybko jednak skryła się dostrzegając pustułkę przyczajoną na gałęzi wielkiej, starej wierzby. Ale nawet taki drapieżnik jak ona w taki dzien nie ma zamiaru na ruch. Tylko dla wyjących drapieżców ma być wyjątkowy. To wielki dzień. Srebrzysta wadera Silver wyszła na zewnątrz. Przed norą stał już czarny basior Rook. Powitał ją czułym liźnięciem w pysk. Twe ucho drgnęło, a od tyłu popchnął cię nos twej brązowej siostry. Już wiesz. Czas ruszać. Czas iść w stronę światła. Tak jak uczyła matka. "Tak się na świat przychodzi, i tak się z tego świata odchodzi"
Offline
Boję się, ten świat ciągnie mnie i zarazem przeraża. Za pomocą zmysłu słuchu już się troche z nim zapoznałam, pomógł mi także i węch, ale cały ten świat powstał tylko w mej wyobraźni. Ciekawa jestem jak on wygląda. Cała dygotam z zaciekawienia i ze strachu. Idę niepewnie do przodu, ku wylotowi jamy popiskuję za matką i ojcem.
Offline
Kiedy ta oślepiaąca jasność uderzyła w moje slepka, cofnęłam się. Po chwili, kiedy już w miarę przyzwyczaiłam się do tej jasności, która i tak drażniła bardzo me oczy, poczęłam się intensywnie rozglądać. Chciałam zlokalizować siostrę. Pisnęłamdo niej i dorodziców. Bałam się. Ten ogromny i niewyraźny świat przeraził mnie.
Offline
Twój brat upadł z łomotem o ziemię, kiedy odskoczyłaś... Rzuciłaś mu się na grzbiet, ale on bardzo szybko zrzucił cię z siebie. Siostra nie zareagowała na twoje wołania. Wolała tarmosić matkę w ucho. Ojciec woła was.
Offline
Ojciec wstaje. Jego czarne futo połyskuje... Spostrzegłaś, że mgła się rozeszła. Zza chmur wyszło słońce. Pustułka odleciała... cień ptaka przeciął trawę przed twoim nosem.
Offline