Jest letni poranek. Swieci słońce, gdzieniegdzie przewalają się niewielkie chmurki. Wiatr jest słaby, nie ma jednak wielkiego upału. Gdzieś w oddali zaczęły zółknąć zborza. Twoi rodzice wzbili się w powietrze. Wołają was. Twój brat nie che się ruszyć, wygrzewa się w porannym słonku i czyści piórka.

Lecę w stronę rodziców. Wołam swojego brata...

Brat wydaje z siebie ciche kraknęcie aprobaty. W końcu leci. Poczułaś na swoim ciele chłodny i wilgotny wiatr. Masy powietrza szybko straciły swą ciepłotę podczas nocnych godzin.

nadal lecę za rodzicami... pokrakuje wesoło

wylądowaliście na wysokich modrzewiach na brzegu pobliskiego lasu... ojciec zleciał na trawę... obok zreki jest wykoszona trawa.

uwarznie przyglądam sie poczynanią mojego DAD'a :raven:

Raven ta Wolf ci nie odpisuje może ją poprosisz?

Ojciec przysiadł na kamnieniu koło rzeki... klracze do Ciebie.. matka wyladowała na drzewie....tez nieopodal rzeki